Po takim dniu jak dziś mam wielką ochotę rzucić to wszystko, wyjechać na południe Polski, zaszyć się w jakiejś chacie pustelnika i przeczekać aż minie mi zły nastrój, a problemy zawodowe same się rozwiążą. Dziś znów okazało się, że wykonany przeze mnie program nie jest zgodny z wizją zleceniodawcy, dlatego zostałem zaproszony na dywanik do prezesa i pouczony, że jeszcze jedna taka wpadka, a, delikatnie mówiąc, „zostanę wyrzucony na zbitą buzię”. Nie wiem co robię nie tak, że co drugie zadanie, którego się podejmę wychodzi nie tak jak powinno. Programowanie nie jest rzeczą, której wykonywanie jest bardzo trudne, a sam siebie uważam za niekwestionowanego mistrza języka C# używanego w platformie .NET, którą się aktualnie zajmuję.
Zrobienie zleconych programów i aplikacji zajmuje mi bardzo niewiele czasu, dlatego zazwyczaj pozostały czas dzielący mnie od daty złożenia projektu poświęcam na doszlifowanie szczegółów i ulepszanie czego tylko można. Chyba wychodzi na to, że te moje ulepszenia nie do końca podobają się zleceniodawcą. Co z tego, że stworzyłem perfekcyjnie działającą aplikację, która ma wiele przydatnych funkcji, skoro nie do końca zgadza się z założeniami zlecenia? Zgodnie z tym, co mówi mój szef, najważniejsze, żeby projekt był taki, jak chce klient, a nie fantazyjny czy rozbudowany, programista .NET Poznań. Praca w korporacji ogranicza moje programistyczne zapędy, dlatego czas najwyższy pomyśleć o własnej firmie.