Gdyby nie to, że ze swoim nowym partnerem jestem dopiero od kilku miesięcy i zwyczajnie nie mam odwagi powiedzieć mu jeszcze tego czy tamtego, już dawno postawiłabym sprawę dosyć jasno – jeśli Alek chce się spotykać ze swoimi kolegami po fachu, to niech to robi beze mnie, a najlepiej w odległości co najmniej 10 km od naszego wspólnego mieszkania. Rozumiem, że Alek ma swoich przyjaciół, z którymi zna się dłużej ode mnie i nie mogę żądać od niego zerwania z nimi kontaktów, ale na pewno mogę poprosić swojego chłopaka, by długie, przeciągające się do późnych godzin nocnych rozmowy o programistyce przeniósł w inne miejsce. Naprawdę, nie będę miała nic przeciwko, jeśli od czasu do czasu Alek wróci do domu późno w nocy, bo zasiedzi się u jednego ze swoich kolegów.
Alek jest absolwentem informatyki i programistą, programista .NET Siemianowice Śląskie. Na studiach poznał wielu kolegów, z którymi kontakt utrzymuje do dziś, a co najgorsze ten kontakt jest bardzo regularny. Mniej więcej raz na miesiąc gościmy u siebie w mieszkaniu pięciu facetów, którzy podobnie jak Alek związani są z informatyką i komputerami. Ich wizyty to dla mnie prawdziwa męczarnia – nie dość, że muszę zająć się przygotowaniem jedzenia dla 6 mężczyzn, to jeszcze do nocy muszę wysłuchiwać nudnych dysput na temat jakichś programistycznych zagwostek. Mogłabym w tym czasie pójść do koleżanki, oczywiście, że bym mogła, ale tego nie zrobię, bo chcę pokazać Alkowi, że toleruję jego znajomych. Gdy już pokażę jaka jestem dobra, na pewno zbiorę się na odwagę i powiem Alkowi, żeby nie zapraszał tak często swoich kolegów do nas do domu. Niech spotykają się też u kogoś innego.